W sobotę bylo u mnie ognisko. Bylo odpalowo! Rozegraliśmy kilka meczy koszykówki z mnóstwem fauli i kroków ;). Jedliśmy pieczone ziemniaki (które przygotowywalam ja z Antiulką i mój dziadek), 4 rodzaje salatek zrobione przez my mummy i panią G i pieczonego kurczka dzielo mamy i babci. Chociaż po tych meczach i tak najbardziej chcialo się pić :D. Potem poszliśmy na spacerek do lasu zobaczyć antyczny cmentarz. Ron niósl mnie na barana i co chwilę podrzucal do góry, bo się zsuwalam i doszlo do tego, że o malo nie fiknęlam w powietrze. Energiczny chlopak ;))). Oczywiście straciliśmy orientację w terenie, Pati, Dżastin i Żanette nabawily się bąbli, a ja ubrudzilam Ronowi spodnie, to i tak spacerek się udal, bo dowodzily nim Antiulka i Olluś. Imprezka skończyla się gdzieś tak po 21. Oby tak częściej :D
Dodaj komentarz